czwartek, 28 czerwca 2018

Rozdział 1

Żyjemy tak jak śnimy – samotnie. " ~ Joseph Conrad


Lekki wrześniowy wiatr delikatnie poruszał puszystymi lokami siedemnastoletniej Hermiony Granger. Dziewczyna ziewnęła szeroko i powoli otworzyła oczy w tej samej chwili do jej pokoju, weszła wysoka smukła szatynka, która wyglądała niemal jak starsza kopia Gryfonki. Willa Granger uśmiechnęła się szeroko do jedynej córki i podeszła do okna, aby odsłonić żaluzje.

- Wstawaj! Za pół godziny masz pociąg do Hogwartu! - krzyknęła nie przejmując się jękiem córki, której nie bardzo chciało się opuszczać ciepłego łóżka.

- Już, już - mruknęła i westchnęła ciężko.


Zapowiadał się długi oraz ciężki dzień.

Powoli wyszła z łóżka i drżąc z zimna, szybkim krokiem podeszła do szafy. W lustrze zobaczyła zaspaną, potarganą siedemnastolatkę, o pełnych kształtach i szerokim uśmiechu. Powstrzymała ziewnięcie i zaczęła przeszukiwać ubrania. Po kilkunastu minutach wyjęła z niej jeansowe spodenki oraz szary t-shirt z nadrukiem. Zabrała jeszcze ręcznik, kosmetyczkę, po czym zamknęła się w łazience.

Po wyjściu z ciepłego prysznica ubrała się oraz lekko umalowała. Po zastanowieniu postanowiła zostawić rozpuszczone włosy. Założyła białe trampki i zeszła na dół wabiona zapachem naleśników.
Przy okrągłym stole w kuchni, siedział pan Granger. Był to dość niski mężczyzna o kręconych blond włosach i czekoladowych oczach, które Hermiona po nim odziedziczyła.

- Siadaj córcia i zajadaj. Pewnie w tej szkole nie masz takich smakołyków jak moje słynne naleśniki z banami i nutelą, co? - spytał, puszczając oczko córce.

Brązowowłosa zaśmiała się i usiadła naprzeciw Briana Grangera. W całej rodzinie Granger oraz Smith niebywałą radością cieszył się fakt, że to Brian, a nie Willa gotuje. Na szczęścię Hermiona odziedziczyła talent po ojcu z czego była bardzo zadowolona.

- Dziękuję, było pyszne - powiedziała, wstając od stołu. Musiała jeszcze poszukać rudego kota i cudem zmusić go do wejścia do wilklinowego koszyka. Tak, Krzywołap był upartym kociskiem. Zupełnie jak jego pani.


Po pożegnaniu się z rodzicami deportowała się na peron Kings Cross. Wbiegła na barierkę między peronem numerem 9, a 10, przemykając oczy. Mimo upływu lat nadal tego nie lubiła, trochę bała się, że rozbije się o barierkę. Z ulgą otworzyła oczy, słysząc pohukiwanie sów oraz radosne krzyki. Wymijała kolejne grupki czarodziei, która tak jak ona postanowili kontynuować naukę po wojnie, rozglądając się w poszukiwaniu przyjaciół. Nagle zauważyła długie rudowłose włosy swojej najlepszej przyjaciółki.

- Gin! Ginny!

- Hermiona! Hermiś! - Przyjaciółki z wesołym piskiem, wpadły sobie w ramiona. Stojący obok nich brunet oraz rudy chłopak uśmiechnęli się. Oni także stęsknili się za przyjaciółką.
Hermiona odsunęła się od najmłodszej latorośli Weasleyów i przytuliła chłopaków.

- Ładnie wyglądasz - wydukał czerwony na twarzy Ron, unikając wzroku dziewczyny.

Hermiona nic nie odpowiedziała, czując jak policzki, pokrywają się zdradzieckim ciepłem.

- To, co idziemy znaleźć przedział? - spytał Harry, przerywając tym samym niezręczny moment między byłą parą.

- Idziemy - rzuciła dziarsko Ginny i pociągnęła przyjaciółkę za sobą.

Rudowłosy oprowadził wzrokiem obie dziewczyny, wzdychając ciężko. Nadal czuł coś do Hermiony. Jednak duma nie pozwalała mu się do tego przyznać. W końcu to on z nią zerwał, by wrócić do Lavender jednak i ten związek nie przetrwał próby czasu.


Siedzieli w ostatnim przedziale, śmiejąc się z żartów Rona i zajadając czekoladowymi żabami. Mieli doskonały humor, który mogło zepsuć jedynie pojawienie się... Drzwi zaskrzypiały lekko i stanął w nich przystojny blondyn o szarych tęczówkach.

- Wynoś się stąd Malfoy! - warknął Potter.

- Akurat cię posłucham Potter. No proszę cała gromadka znów razem, co? Ta szkoła znów schodzi na psy skoro, wpuszczają do niej Szlamy - mówiąc to uśmiechnął się drwiąco w kierunku wściekłej Hermiony.

- Wole być Szlamą niż synem mordercy - wycedziła przez zaciśnietę zęby i machnęła różdżką, co spowodowało, że Malfoy z krzykiem zaskoczenia wyleciał z przedziału i uderzył w ścianę na korytarzu. Dziewczyna, unikając zaskoczonych oraz oniemiałych spojrzeń przyjaciół z powrotem zagłębiła się w lekturze.

Do końca podróży nie mogła zapomnieć o spojrzeniu szarych tęczówek. Malfoy, choć miał paskudny charakterek, był niestety najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. I nawet ona musiała to zauważyć. Jednak był dupkiem, a ona nie miała zamiaru być kolejną naiwną laską, którą rzuci po kilku spędzonych razem nocach.

- Hermiona! Hermiona no!!! - Z rozmyślań wyrwał ją krzyk Rona.

- Merlinie co się tak drzesz! - krzyknęła, łapiąc się za uszy i patrząc z urazą na chłopaka.

- Za kilka minut będziemy w Hogsmead, a chyba chcesz się przebrać?

Nic nie odpowiedziała, tylko zerwała się z siedzenia. Piątka przyjaciół powstrzymała śmiech, patrząc na zawstydzoną dziewczynę, która zaczęła ubierać szkolną szatę.

Wysiadając z pociągu, usłyszeli znajome nawoływanie:

- Pirszoroczni, pirszoroczni do mnie! Ruszać się no już!

- Cześć Hagridzie!

- Siema dzieciaki, co tam?

- Wszystko dobrze, wpadniemy potem na herbatkę!


- No ja myślę!


Z radosnymi minami wsiedli do powozu i ruszyli na swój ostatni rok. Wszyscy mieli nadzieję, że po zakończeniu wojny, czekają ich już tylko dobre chwile.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Alessa